
Zrównoważony rozwój nie jest alternatywą dla konkurencyjności gospodarki. Jak podkreśla prof. Piotr Wachowiak, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, stoimy już pod ścianą i bez odpowiedzialnych działań wkrótce zabraknie zasobów do dalszego wzrostu gospodarczego. Kluczową rolę w zmianie myślenia powinna odegrać edukacja. Równie istotna jest rola liderów – to oni swoim przykładem kształtują właściwą kulturę w organizacjach. Z kolei Polska powinna postawić na tanią, zieloną energię, a także badania i rozwój, jeśli chcemy utrzymać dotychczasowe tempo rozwoju.
Zacznijmy od próby pogodzenia ognia z wodą, czyli konkurencyjności gospodarki ze zrównoważonym rozwojem.
Dr hab. Piotr Wachowiak prof. SGH, rektor Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie: To nie są ogień i woda. W tej chwili, jeśli chcemy być gospodarkami lub przedsiębiorstwami konkurencyjnymi, to zrównoważony rozwój jest bardzo istotny. I nie chodzi jedynie o słowa. Musimy sobie zdawać sprawę, że doszliśmy już do ściany.
Jest tak źle?
Nie mamy wyjścia. Jeżeli nie będziemy dbali o zrównoważony rozwój, o środowisko, to zaraz nie będziemy mieli zasobów do tego, by gospodarka w ogóle się rozwijała. Zrównoważony rozwój jest teraz swego rodzaju aksjomatem i czymś, czego nie trzeba udowadniać.
Ten tok rozumowania jest charakterystyczny dla wszystkich regionów świata, nie tylko dla Unii Europejskiej, ale także dla Stanów Zjednoczonych i Chin?
Nie lubię mówić o problemach, ale raczej o wyzwaniach. I rzeczywiście mamy wyzwanie, jeżeli chodzi o Stany Zjednoczone, żeby coś zmienić. W zasadzie chodzi o najważniejszą osobę w tym kraju. Trzeba tak oddziaływać na prezydenta Donalda Trumpa, żeby zmienić jego poglądy na pewne sprawy. A widać przez ostatnie pół roku, że te poglądy na różne sprawy u prezydenta Trumpa bardzo szybko się zmieniają. Z jednej strony to jest bardzo niedobrze, ale z drugiej, istnieje jakaś nadzieja, że jednak po pewnym czasie, gdy np. cała Unia Europejska będzie mówiła, że zrównoważony rozwój jest bardzo ważny i dlaczego tak jest, to prezydent Trump i jego najbliższe otoczenie w końcu to ostatecznie zrozumieją. Zresztą także w USA gołym okiem widać zmiany klimatyczne.
Zapisz się na newsletter Kompasu ESG
Przykład pierwszy z brzegu, to katastrofalna w skutkach powódź błyskawiczna w Teksasie z początku lipca, w której zginęło ponad 130 osób.
Tam są wręcz namacalne dowody, by pokazać, że rzeczywiście klimat się zmienia. Zresztą daleko nie musimy szukać. Deszczowy czerwiec i lipiec w Polsce to kolejne przykłady. Jeżeli chcemy, by gospodarka nadal się rozwijała, a społeczeństwa żyły na coraz lepszym poziomie, musimy zadbać o zrównoważony rozwój. Jedno jest połączone z drugim. Gdy wykorzystamy wszystkie nasze zasoby, co zrobią nasze dzieci, nasi wnukowie?
Prezydentowi Donaldowi Trumpowi przeszkadzały ostatnio wiatraki w Szkocji.
To jest po pierwsze dyskusyjne, a po drugie – można przecież stawiać te wiatraki w miejscach, gdzie nie zakłócą krajobrazu.
Nawet w Polsce istnieje konsensus, wedle którego farmy wiatrowe powinny powstać na Bałtyku. To jest jakieś rozwiązanie, by przekonać szerzej do energetyki odnawialnej?
Od razu należy powiedzieć, że bez alternatywnej energii nie możemy mówić o konkurencyjności gospodarki. I to jest podstawowa sprawa. W Europie energia jest trzy razy droższa od energii w Stanach Zjednoczonych. Jak więc możemy mówić o konkurencyjności gospodarek? Musimy obniżyć stawki. Według mnie jedynym sposobem na obniżenie cen jest właśnie poszukiwanie alternatywnych źródeł energii. Ale tutaj są różne drogi. Proszę spojrzeć na podejście Niemiec i Francji. Ci pierwsi zlikwidowali elektrownie jądrowe i mają teraz problem z cenami energii. Z kolei Francja uzupełniła energetykę jądrową o OZE. I dzisiaj wygrywa.
To sprawia, że ten pożądany docelowy miks energetyczny w Polsce to atom i do tego OZE. Wracamy trochę do tego godzenia ognia z wodą. Jak przekonać społeczeństwa i biznes do tego, że ekologia, ESG, bardziej zrównoważony rozwój – to wszystko się opłaca w ostatecznym rozrachunku?
Biznes pewnie łatwiej, bo tutaj wzrosła świadomość. Ale najpierw trzeba przekonać społeczeństwa. Biznes się dostosuje. Zresztą nie będzie miał innego wyjścia. Firmy przede wszystkim działają dla zysku, ale ten zysk tak naprawdę mogą osiągnąć dzięki spełnieniu oczekiwań społeczeństwa. Jeżeli będzie miało oczekiwania, żeby mieć np. zdrową żywność, żeby produkcja była jak najbardziej zrównoważona, to wówczas wymusi odpowiednie działania. I to jest kamyczek do naszego ogródka. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja – ona jest niezwykle ważna. Tymczasem głównie skupiamy się na straszeniu społeczeństw. A według mnie powinniśmy to odwrócić i pokazywać jakie są korzyści płynące ze zrównoważonego rozwoju.
A to nie jest tak, że mamy przede wszystkim dwie skrajności – obóz kwestionujący zmiany klimatyczne, a z drugiej stronie aktywistów klimatycznych o radykalnych poglądach? Jak przekonać tę tzw. milczącą większość, że jednak musimy coś zrobić?
Milczącą większość to akurat nie jest aż tak trudne przekonać. Trudno jest zmienić skrajne opinie. Płaskoziemców się nie przekona, że Ziemia jest okrągła. Podobnie antyszczepionkowców trudno jest przekonać, że szczepionki są czymś dobrym. Ja rozumiem, że każdy z nas może mieć różne poglądy, ale te poglądy muszą być racjonalne i oparte o argumenty. I właśnie tę większość można przekonać za pomocą racjonalnych argumentów. Można to również zrobić za pomocą obrazu, czyli za pomocą konkretnych przykładów.
Może jednak instytucje unijne, z Komisją Europejską na czele, niechcący nieomal nie wylały dziecka z kąpielą, wprowadzając nadmierne regulacje, taksonomię i raportowanie ESG? Istnieje pogląd, że chcieliśmy za dużo w za krótkiej perspektywie. I trochę nałożyliśmy za mocne ograniczenia na różne sektory unijnej gospodarki. To w konsekwencji sprawiło, że wyhodowaliśmy sobie potencjalnych wyborców partii takich, jak AFD, Vox, Liga itd.
Pewnie dałoby się to rozłożyć w czasie. Tylko, że my – jak wcześniej sobie powiedzieliśmy – już stoimy trochę pod ścianą. I nie mamy za bardzo ruchu. Może Titanic jeszcze lepiej zobrazuje naszą sytuację. Na Titanicu wszyscy byli szczęśliwi, wszyscy się bawili, być może byli zdrowi, a w sporej części nawet bogaci. Tylko większość z nich nie przeżyła katastrofy, bo nikt na czas nie zobaczył, że wpływają na górę lodową. A później statek, który znajdował się najbliżej zbagatelizował pierwsze sygnały z prośbą o ratunek. Naprawdę nie możemy dopuścić do tego, żeby te pierwsze sygnały bagatelizować. Gdy już wejdziemy w kolizję z górą lodową, będzie za późno. Owszem, wiele wskazuje na to, że globalnie wahadło polityczne przechyla się w drugą stronę. Jednak powinniśmy szukać kompromisów. One są wręcz niezbędne. Powinniśmy się też nastawić, żeby wykorzystać ten czas na edukację.
Tutaj widzi pan rolę dla uczelni i całego systemu oświaty?
Gdy na uczelnię przychodzi student, już ukształtowany, jeżeli chodzi o wyznawane wartości, to my już tu za wiele nie zrobimy. Oczywiście zmiany są możliwe, ale tak naprawdę należy zaczynać już od przedszkola – na tym etapie rzecz jasna w formie zabawy. A już im wyższy etap edukacji, do procesu kształtowania musimy podejść bardziej odpowiedzialnie. I my dokładamy swoją cegiełkę. Realizujemy np. program Klasy Akademickie SGH dedykowany dla uczniów szkół ponadpodstawowych. Jesteśmy też zaangażowani w Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy, gdzie też uświadamiamy pewne rzeczy. Przedsięwzięcie ma na celu popularyzację wiedzy i budowanie świadomości ekonomicznej wśród dzieci już od najmłodszych lat. Co do zasady – musimy podejść do edukacji systemowo.
Jak jest z programami samych studiów w kontekście zrównoważonego rozwoju?
Mamy nowy kierunek na studiach licencjackich – „Zrównoważony biznes i finanse”. Jest dedykowany dla liderów zrównoważonego rozwoju. Celem kierunku jest kształcenie przyszłych menedżerów świadomych zasad zrównoważonego rozwoju. Takich osób na rynku brakuje. Z kolei wspólnie z Akademią Górniczo-Hutniczą w Krakowie i Uniwersytetem Wrocławskim powołaliśmy Międzyuczelnianą Akademię Klimatu. To unikatowa w skali Polski inicjatywa trzech uczelni z istotnym wsparciem ze strony sektora bankowego i biznesu, ukierunkowana na kształcenie profesjonalistów pragnących zwiększyć swoją wiedzę na temat zmian klimatu. Na razie to są studia podyplomowe, ale chcemy ten projekt rozszerzyć na inne formy kształcenia. Połączyliśmy podejście ekonomiczne, techniczne i społeczno-przyrodnicze. Dzięki temu słuchacze dostają kompleksową wiedzę na temat skutków i wyzwań związanych ze zmianami klimatycznymi
Można już w ogóle uznać, że liderzy polskiego biznesu stawiają na zrównoważone rozwiązania i bliska jest im idea ochrony klimatu?
Nie da się tego uogólnić. To zależy od liderów. Nie chwaląc się, u nas ten obszar jest bardzo rozwinięty, bo ja to rozumiem jako nasz uczelniany CEO. Chcę, żebyśmy podążali w tym kierunku. Dlatego ten proces kształtowania rozpocząłbym od liderów, bo to oni dają przykład, jak postępować w danej firmie i co dla danej firmy jest ważne.
Świetnie, że wywołujemy ten temat. Szczególnie ostatnie lata w praktyce zmieniły sporo w tematyce zarządzania biznesem. Jakie cechy powinien mieć wzorcowy lider, jeżeli mielibyśmy go osadzić w tematyce zrównoważonego rozwoju?
Oczekiwałbym, żeby lider sam rozumiał i wiedział czym jest zrównoważony rozwój, a następnie chciał działać zgodnie z jego zasadami. Skoro ma zarażać swoimi działaniami innych, musi podejść do tematu pozytywnie. Musi więc rozumieć, uświadamiać i zarażać innych, a ponadto – podejmować konkretne działania.
Najlepiej w odpowiednim momencie, co – w teorii – charakteryzuje prawdziwych przywódców.
Tak. I ważne, żeby działał nie tylko dlatego, że tak przepisy nakazują, tylko, by czuł, że to jest jego wewnętrzna potrzeba. W praktyce powinien wyprzedzać przepisy i aktywnie na nie reagować.
Dobrze się stało, że raportowanie ESG zostało poluzowane? I czy na horyzoncie nie ma przypadkiem odejścia od tego obowiązku?
Obawiam się, żebyśmy nie odeszli od tego całkowicie. Raczej sugerowałbym wydłużenie terminów ich wdrożenia niż radykalne ograniczenie samych obowiązków. Nie chciałbym, żebyśmy wrócili do tego, co było kiedyś. Pierwsze raporty społeczne były tak naprawdę laurkami lub broszurami reklamowymi, całkiem ładnymi zresztą. Ja nie mam nic przeciwko marketingowej promocji. Ale nie o to chodzi, żeby to była broszurka marketingowa, tylko żeby to było rzeczywiste odzwierciedlenie tego, co dzieje się w firmie. Co równie ważne, zawsze taki raport powinien skłaniać do dyskusji, co możemy ulepszyć.
Nie było zagrożenia, że firmy za bardzo skupiłyby się na raportowaniu? Mam na myśli te średnie i mniejsze.
Dlatego mówię, że tu zabrakło czasu na dobre przygotowanie właściwych narzędzi oraz odpowiednich instrukcji. Ale od razu jest inne pytanie, dotyczące działania „na ostatnią chwilę”. Trochę boję się, że wydłużenie czasu spowodowałoby jedynie przesunięcie tego momentu. Faktycznie może będą to robiły jedynie duże spółki. Ale pamiętajmy o łańcuchach dostaw. To właśnie w tym miejscu mamy do czynienia z mniejszymi podmiotami. I w zasadzie wracamy do punktu wyjścia.
Porozmawiajmy o współpracy nauki z biznesem w Polsce. Dyskutujemy o tym temacie od lat. Coś się poprawiło?
To się zmienia. Uczelnie nie mogą istnieć bez biznesu, biznes nie może istnieć bez uczelni. Natomiast jest jedno wyzwanie, które oczywiście jest trudne do realizacji. Ważne, żeby biznes zrozumiał nas, a my żebyśmy zrozumieli biznes. Tu są trochę inne oczekiwania. Biznes chce szybko wdrażać nowe rozwiązania, tymczasem badania na uczelniach prowadzi się przez dłuższy czas. I trzeba umieć znaleźć ten złoty środek. Po drugie, znowu niezbędne są systemowe rozwiązania – wsparcie tej współpracy, by jedna i druga strona miały z tego korzyści. Z naszej analizy opracowanej przez Konferencję Rektorów Uczelni Ekonomicznych, wynika, że z każdej złotówki zainwestowanej w naukę PKB zyskuje 11-13 zł. To jest więc najlepsza i najbardziej efektywna inwestycja w rozwój gospodarki. Trzeba tego wsparcia udzielić. I nie chwaląc się, myślę, że SGH dobrze współpracuje z biznesem. Ostatnio nawet zdobyliśmy nagrodę Horizon X Pracodawcy RP – właśnie za bardzo dobrą współpracę z przedsiębiorcami, za umiejętność łączenia środowiska naukowego z biznesem. Mamy też aktywnie działający Klub Partnerów SGH, który skupia obecnie 43 podmioty reprezentujące różne branże. Do tego dochodzą inne inicjatywy realizowane z biznesem, jak Kongres Zdrowe Miasta. Widzimy też wysyp projektów, a co za tym idzie partnerstw, właśnie w obszarze zrównoważonego rozwoju.
Jakie słabe punkty na linii biznes-nauka należy przede wszystkim wskazać?
Brak kapitału, a w dalszej kolejności – wzajemne zrozumienie, o czym już mówiliśmy, a także wsparcie systemowe tej współpracy.
Jeżeli chodzi o kapitał, to tutaj upatrywałby pan wsparcia ze strony państwa czy może np. prywatnych funduszy? Jak pogodzić tego nieszczęsnego Excela? W USA w przypadku badań jakoś udaje się „przepalić” nawet miliardy dolarów, by w ostatecznym rozrachunku otrzymać spore zwroty z inwestycji.
Udałoby się pewnie, gdybyśmy zainteresowali firmy jakimiś benefitami. Wtedy ta współpraca byłaby ściślejsza. Z drugiej strony, teraz najważniejszym priorytetem jest bezpieczeństwo i to wszyscy rozumiemy. No ale, jeśli już nawet nie przyglądamy się inwestycjom amerykańskich firm, spójrzmy chociażby na średnią unijną, a następnie porównajmy ją z Polską. Wciąż jeszcze sporo pracy przed nami.
Szkoda też, że przy okazji niejednokrotnie eksportujemy naszych naukowców za granicę.
Na szczęście wciąż mamy w kraju bardzo dobrych naukowców. No i powinniśmy dbać o to, by nie wyjeżdżali na stałe.
Powroty na szczęście się zdarzają. Premier Donald Tusk przypomniał ostatnio drogę dr Marty Wachowicz. Wręczając 14 lat temu wyróżnienie przed jej wyjazdem na studia na Uniwersytecie Stanforda w USA, powiedział „tylko wróć”. I tak się w istocie stało. Dzisiaj dr Marta Wachowicz jest prezeską Polskiej Agencji Kosmicznej.
I dodam, że jest też absolwentką Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Z kolei pani dr Aleksandra Bukała, która przyczyniła się do wysłania Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego w kosmos uzyskała tytuł doktora u nas w SGH. Jesteśmy zresztą jako uczelnia w Akademickiej Sieci Kosmicznej.
Możemy już mówić o sektorze kosmicznym w Polsce?
Tak i dodam, że to jest sektor bardzo przyszłościowy.
Tak a propos, wskazałby pan jakieś konkretne obszary gospodarki, na które powinniśmy postawić w kolejnych 5-10 latach?
Przede wszystkim sektor energetyczny.
Pod kątem jego transformacji?
Od energetyki w dużej mierze będzie zależała przyszłość naszej gospodarki. Możemy sobie mówić, że chcemy być konkurencyjni, ale bez taniej energii to się po prostu nie uda. Drugim obszarem, na który należy postawić są badania i rozwój, tak by można było mówić o innowacyjności gospodarki.
Mamy jeszcze szansę w wyścigu w obszarze sztucznej inteligencji? Czy karty są już rozdane?
Karty jeszcze nie zostały w pełni rozdane. Tylko kluczowe jest, żebyśmy nie przespali tego momentu. Często budzimy się za późno.
I stajemy się podwykonawcą.
A tu chodzi, żeby stać się wykonawcą. Na szczęście mamy już kilka firm o znaczeniu międzynarodowym. Ale powinno być ich zdecydowanie więcej.
To samo można powiedzieć o całej Europie. Uda nam się stworzyć kolejne tzw. jednorożce? I chociaż zrealizować opcję minimum – wdrożyć tezy z raportu Mario Draghiego?
To, co rozpoczęliśmy w trakcie naszej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej w poprzednim półroczu, to rzetelna dyskusja na temat tego, jak podnieść konkurencyjność gospodarki UE i jej państw członkowskich. Szczerze mówiąc, nie damy sobie rady samodzielnie w obecnych uwarunkowaniach geopolitycznych czy ekonomicznych. Niektórzy tego nie rozumieją, ale silna gospodarka Polski, to pochodna silnej Europy. To idzie ze sobą w parze.
„Kompas Voices” to cykl wywiadów z czołowymi ekspertami w dziedzinie ESG (Environmental, Social, Governance), w którym skupiamy się na najważniejszych wyzwaniach i trendach związanych ze zrównoważonym rozwojem w biznesie. Rozmówcy dzielą się swoimi unikalnymi, eksperckimi perspektywami na temat roli ESG w budowaniu odpowiedzialnych i innowacyjnych strategii biznesowych.