Od czasu do czasu wraca dyskusja o reformach rynku pracy, które stawiają na dobrostan pracowników, wzrost produktywności oraz dbałość o planetę. Jednym z najgłośniejszych rozwiązań jest właśnie czterodniowy tydzień pracy. Wokół tej koncepcji toczy się żywa dyskusja – jedni widzą w niej obietnicę lepszej równowagi między życiem zawodowym a prywatnym, inni ostrożnie przypatrują się skutkom dla gospodarki i środowiska. Czy faktycznie mniej pracy może oznaczać mniejszą emisję dwutlenku węgla? A może zyskany wolny czas to jedynie zachęta do dodatkowej konsumpcji, która negatywnie wpłynie na klimat?

Czterodniowy tydzień pracy. Krótka historia pomysłu i jego globalny kontekst

Wielu ekonomistów zauważa, że w ciągu ostatnich dekad gwałtownie wzrosła produktywność (m.in. dzięki nowym technologiom). Jednocześnie jednak liczba przepracowanych godzin nie zmalała istotnie – w niektórych krajach pozostaje nawet wyższa niż 50 lat temu. Dopiero niedawno zaczęto intensywnie rozważać, czy część zysków z postępu nie mogłaby przełożyć się na skrócenie pracy i jednocześnie poprawę komfortu życia.

Głośne programy pilotażowe

  • Największa próba w Wielkiej Brytanii (2022) – 70 firm i organizacji przetestowało pracę 4 dni w tygodniu przez pół roku (czerwiec–grudzień). W efekcie aż 56 podmiotów zdecydowało się kontynuować ten system. W raporcie odnotowano wzrost produktywności oraz poprawę zdrowia psychicznego pracowników.
  • Hiszpania, Islandia, Nowa Zelandia – w poszczególnych firmach i instytucjach publicznych również przeprowadzono podobne eksperymenty. Łączy je jedno: większość uczestników deklarowała chęć utrzymania krótszego tygodnia ze względu na lepszy work-life balance.
  • Stany Zjednoczone i Irlandia – organizacja 4 Day Week Global zainicjowała tam pilotaże, których celem było sprawdzenie, czy tzw. 100–80–100 (100% wynagrodzenia, 80% czasu, 100% produktywności) ma rację bytu na szerszą skalę.

Emisje z dojazdów i „piątkowy spadek” aktywności

Jednym z kluczowych czynników wpływających na emisję CO₂ jest transport. Analiza BBC wskazała, że w trakcie brytyjskiego eksperymentu zaobserwowano 10% spadek czasu poświęcanego na dojazdy – z około 3,5 godziny tygodniowo do 3,15. W amerykańskiej edycji tego badania było to nawet 27% spadku. Według firmy Tyler Grange, która wzięła udział w brytyjskim teście, liczba przejechanych samochodem mil wśród pracowników spadła średnio o 21%.

Oszczędności w transporcie mogą wydawać się niewielkie, ale ich wpływ w skali makro jest istotny. Według danych cytowanych w artykule Euronews ograniczenie jednej z pięciu dni roboczych w całej populacji pracującej Wielkiej Brytanii oznaczałoby wycofanie z dróg nawet 27 milionów samochodów, licząc w przeliczeniu na zmniejszone emisje związane z codziennymi dojazdami.

Dane o korzystaniu z energii i zasobów cyfrowych

Ciekawym wątkiem poruszonym w badaniach jest także emisja związana z przetwarzaniem danych – w czasie wolnym od pracy znacznie spada aktywność cyfrowa w ramach firmowej komunikacji. Jak wynika z doświadczeń firmy Tyler Grange, w dni wolne od pracy zredukowano liczbę spotkań i maili, co obniżyło zapotrzebowanie na serwery. Centra danych stanowią nierzadko ogromnych „pożeraczy” energii: szacuje się, że pojedyncze duże centrum może zużywać tyle prądu, co około 50 000 gospodarstw domowych.

Więcej wolnego czasu – więcej (a może mniej) emisji?

Niekwestionowaną korzyścią z większej ilości wolnego czasu są m.in. dłuższe weekendy, które pozwalają na relaks i regenerację. Niektórzy sceptycy obawiają się jednak, że czterodniowy tydzień pracy może prowadzić do nadmiernej konsumpcji – np. częstszych zakupów online, dodatkowych wyjazdów czy lotów samolotem. Jeśli rzeczywiście tak by się stało, to pozytywny efekt ekologiczny ograniczania dojazdów i zużycia energii w firmach zostałby osłabiony.

Badania przywołane w pracach naukowca z Boston College, Juliet Schor, rzucają tu nieco światła. Sugerują one, że o 10% zmniejszenie liczby godzin pracy może przekładać się na spadek śladu węglowego nawet o 8,6%. Dzieje się tak głównie dlatego, że osoby pracujące mniej mają tendencję do wybierania bardziej czasochłonnych, ale niżejemisyjnych aktywności – np. spacerów, jazdy na rowerze czy wspólnych spotkań towarzyskich w miejscu zamieszkania.

Przykłady z praktyki: wolontariat i lokalne inicjatywy

  • Kickstarter (USA): w ramach swojego programu pilotażowego odnotował większe zaangażowanie pracowników w wolontariat i działania na rzecz społeczności lokalnej.
  • Waterwise (Wlk. Brytania): pracownicy chętniej uczestniczyli w proekologicznych inicjatywach, co w dłuższej perspektywie przekłada się nie tylko na edukację ekologiczną, ale i na realne ograniczanie emisji CO₂.

Dodatkowo, zacytowane w tekstach przykłady z Islandii, Hiszpanii czy Nowej Zelandii podkreślają, że wzrost jakości życia, mniejszy poziom stresu i lepszy stan zdrowia pracowników mogą też pośrednio redukować koszty służby zdrowia czy ilość leków – a te czynniki rzadko łączy się bezpośrednio z emisją dwutlenku węgla, choć mają pewien, choćby pośredni, wpływ.

Produktowość i wzrost gospodarczy versus środowisko

Produktowość a dochody

Wielu zwolenników krótszego tygodnia pracy podkreśla, że przy mniejszej liczbie godzin, ale odpowiednim zorganizowaniu (np. ograniczeniu zbędnych spotkań, sprawdzania maili, lepszym zarządzaniu projektami), produktywność może wzrosnąć. W badaniach przeprowadzonych w największym jak dotąd programie pilotażowym w Wielkiej Brytanii, firmy odnotowywały nawet wzrost przychodów czy stabilną produkcję, mimo ograniczenia czasu pracy o 20%.

Oznacza to, że pracownicy nie tracą dochodów: krótszy tydzień można wdrożyć przy zachowaniu wynagrodzeń na tym samym poziomie. Takie podejście jest szczególnie ważne w dobie wysokich kosztów życia, bo niewielu pracujących może sobie pozwolić na obniżenie pensji w zamian za dodatkowy dzień wolny.

Wzrost gospodarczy a konsumpcja

Ze środowiskowego punktu widzenia ciekawa jest teza, że gdy rośnie produktywność, władze i przedsiębiorstwa często wybierają drogę zwiększania wytwarzania dóbr (co idzie w parze z wyższą emisją), zamiast „wymieniać” nadwyżkę na wolny czas. Naukowcy cytowani w pracach Oksfordu sugerują, że wybór ten jest głęboko zakorzeniony w priorytetach politycznych i społecznych – państwa stawiają na wzrost PKB, nawet jeśli mogłyby zyskać na mniejszym obciążeniu środowiska.

Narzędzia i polityki wspierające

Aby czterodniowy tydzień pracy rzeczywiście przyczynił się do ograniczenia emisji, część ekspertów proponuje równoległe wdrożenie innych rozwiązań.

  1. Lepsza infrastruktura transportu publicznego
    Skrócenie tygodnia pracy to jedno, ale równie ważne jest umożliwienie ludziom ekologicznego spędzania wolnego czasu w ich miejscach zamieszkania. Pociągi regionalne, zmodernizowane linie autobusowe czy ścieżki rowerowe sprawią, że „nadprogramowy” dzień wolny nie przełoży się na długodystansowe podróże samochodem.
  2. Zachęty do form spędzania czasu niskoemisyjnych
    W niektórych regionach proponuje się bony na zajęcia sportowe, kulturalne czy edukacyjne, które nie generują dużych emisji. W Szwajcarii istnieje nawet koncepcja dofinansowywania dodatkowego dnia wolnego w zamian za wolontariat.
  3. Polityki kadrowe pozwalające na wybór
    Możliwość ubiegania się o bardziej elastyczne formy zatrudnienia (np. wymiana premii finansowej na krótsze godziny) może być dobrym wyjściem dla osób, które wolą mieć więcej czasu zamiast dodatkowych pieniędzy.

Potencjał społeczny i ekologiczny

Chociaż niektórzy badacze ostrzegają przed wzrostem konsumpcji w wolne dni, ogólny obraz z przytoczonych raportów i artykułów wskazuje, że istnieje spory potencjał, aby redukować emisje CO₂. Wpływ ten nie zawsze jest wysoki w ujęciu indywidualnym – jedni w weekend będą odpoczywać w domu, inni skuszą się na „city break” samolotem. Jednak od strony systemowej skrócenie pracy może się okazać wartościowym narzędziem w walce z kryzysem klimatycznym.

Przykładowo, badania z 2012 roku wykazały, że 10% redukcji czasu pracy może prowadzić do 4,2% spadku emisji CO₂ oraz ok. 14,6% niższego śladu węglowego na osobę. Wspomniana już autorka Juliet Schor widzi tu miejsce na długofalową zmianę kulturową – dłuższe weekendy, większy nacisk na wspólnotowe, niskokosztowe formy aktywności mogą „rozbroić” dotychczasowy model ciągłego konsumpcjonizmu.

Mniej pracy, mniejsza emisja?

Eksperymenty z 4-dniowym trybem pracy pokazują, że z odpowiednim wsparciem organizacyjnym i infrastrukturą społeczną można osiągnąć:

  • obniżenie emisji z transportu i eksploatacji biur.
  • wyższą satysfakcję pracowników i lepszy stan zdrowia (mniej zwolnień lekarskich, większe zaangażowanie).
  • utrzymanie lub nawet wzrost produktywności dzięki lepszemu zarządzaniu i mądrzejszemu wykorzystaniu technologii.

Ważne jest jednak, by pamiętać, że czterodniowy tydzień pracy to „lek na całe zło”. Dodatkowy dzień wolny w złych warunkach systemowych może prowadzić do wzrostu emisji (jeśli będzie to zachęta do częstych podróży lotniczych czy nadmiernego konsumpcjonizmu). Dlatego też konieczne jest spojrzenie wielotorowe, łączące polityki publiczne (np. inwestycje w transport publiczny) z wytycznymi dla firm i kampaniami edukacyjnymi.

Czytaj dalej: