ESG mocno podzieliło ekonomistów. "Regulacje wymagają większej refleksji"
Niemal połowa ankietowanych ekonomistów nie zgadza się narzucaniem firmom konieczności realizacji innych celów niż maksymalizacja zysku. Druga połowa je popiera. Większość natomiast zgadza się co do tego, że powszechne obowiązkowe raportowanie czynników ESG przez firmy jest konieczne, by efektywnie rozwiązywać problemy społeczne i środowiskowe.
“Ekonomiści przekłuwają bańkę ESG” – tak zatytułowano raport opracowany na podstawie badania, w którym wzięło udział 31 ekonomistów i ekspertów reprezentujących świat akademicki, think-tanki, organizacje pozarządowe czy branżę doradczą.
Ankietowali mogli zgodzić lub nie zgodzić się z pięcioma twierdzeniami:
1. Należy narzucić regulacyjnie firmom obowiązek realizacji innych celów niż maksymalizacja zysku.
44,8 proc. zgadza się z tym twierdzeniem, 44,8 proc. ankietowanych się nie zgadza, a 3,2 proc. nie ma zdania.
2. Powszechne obowiązkowe raportowanie czynników ESG przez firmy jest konieczne, by efektywnie rozwiązywać problemy społeczne i środowiskowe.
54,8 proc. zgadza się z tym twierdzeniem, 41,9 proc. ankietowanych się nie zgadza, a 3,2 proc. nie ma zdania.
3. Powszechne obowiązkowe raportowanie czynników ESG przez firmy będzie ostatecznie prowadzić do zniekształcania rynkowej konkurencji i naruszania swobody prowadzenia działalności gospodarczej, w myśl hasła „social license to operate”.
54,8 proc. nie zgadza się z tym twierdzeniem, 38,7 proc. ankietowanych się zgadza, a 6,5 proc. nie ma zdania.
4. Powszechne obowiązkowe raportowanie czynników ESG przez firmy może być substytutem cen jako efektywnego mechanizmu koordynacji zachowań podmiotów gospodarczych.
64,5 proc. nie zgadza się z tym twierdzeniem, 22,6 proc. ankietowanych nie ma zdania, a 12,9 proc. zgadza się z tym twierdzeniem.
5. Zmiany praktyk biznesowych zgodnie z agendą ESG to „nie jest koszt, tylko inwestycja”.
51,6 proc. zgadza się z tym twierdzeniem, 38,7 proc. ankietowanych się nie zgadza, a 9,7 proc. nie ma zdania.
Jak rozumieć ESG
Autorzy raportu piszą, że kwestia regulacji oraz samego rozumienia ESG powinna być doprecyzowana, a wokół Environmental, Social, Governance (ESG) panuje duży szum komunikacyjny i pojęciowy zamęt dotyczący zakresu, celów i faktycznych skutków dla firm i ich otoczenia. Przypomnijmy, że na mocy unijnej dyrektywy CSRD największe firmy będą musiały przedstawiać raporty niefinansowe w oparciu o ESG.
“W rezultacie, ESG może znaczyć cokolwiek, w zależności od tego, kto o tym mówi, do kogo i w jakim celu. Taka elastyczność i niejednoznaczność ESG jest świetną cechą z punktu widzenia marketingu, gdyż ułatwia prowadzenie narracji typu „cherry picking” – a więc dobieranie możliwie korzystnie brzmiących argumentów w zależności od kontekstu i odbiorcy. Dzięki temu każda firma czy też reprezentujący ją menedżer może dołączyć do tej radosnej orkiestry, wygłaszając swój entuzjastyczny przekaz na jednej z licznych konferencji biznesowych” – czytamy w raporcie, którego pełna treść dostępna jest tutaj.
Wnioski płynące z badania częściowo potwierdzają to, o czym rozmawialiśmy podczas Kongresu Kompas ESG oraz w trakcie Okrągłych Stołów. Wraz z badaniem podnoszone są dodatkowo kwestie podejścia biznesu do realizacji celów związanych z ESG.
“ESG nie może być lekceważone podobnie jak CSR w przeszłości, gdyż stoją za nim kosztowne i silnie wpływające na działalność gospodarczą regulacje, powstające na szczeblu UE. Są również pewne dowody na zmiany preferencji społecznych, także w Polsce. Tego wniosku, że agendy ESG nie można lekceważyć, nie zmieniają wskazane wyżej poważne wątpliwości, odnoszące się do samej istoty ESG – podstaw naukowych, definicji, celów, skutków” – dodają autorzy badania.
ESG w oczach ekonomistów
W raporcie podsumowującym wyniki badania jego autorzy podkreślają, że dyrektywa CSRD wymaga dodatkowych analiz i ekonomicznych debat. Sami ekonomiści są równo podzieleni co do odgórnego narzucania firmom obowiązku realizacji innych celów aniżeli maksymalizacja zysku.
Wśród zwolenników takiego rozwiązania jest Monika Wieczorek-Kosmala, która podkreśla, że takie rozwiązanie jest konieczne, ponieważ “przez lata obserwujemy imperatyw ROE; nawet obecnie przy wdrażaniu wymogów mówi się głównie o kosztach, jakie to generuje… Niestety, mało kto patrzy na sprawę z perspektywy długiego horyzontu czasowego i traktuje tę przemianę świadomościową w kategoriach inwestycji międzypokoleniowej (o trudnej do obliczenia stopie zwrotu)”.
Wtóruje jej Andrzej Cieślik, zaznaczając, że obecnie większość społeczeństw w krajach rozwiniętych zdaje sobie sprawę z potrzeby realizowania odpowiedzialnego biznesu. – Z tego, że „business as usual” jest na dłuższą metę nie do utrzymania. Biorąc pod uwagę postępującą w zastraszającym tempie degradację środowiska, w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat stało się jasne, że niewidzialna ręka rynku tego problemu nie rozwiąże. W związku z tym występuje konieczność daleko idącej regulacji – podkreśla Cieślik.
Po stronie przeciwników narzucania zmian w funkcjonowaniu biznesu jest Joanna Godlewska, która podkreśla, że “należy stosować instrumenty ekonomiczne (zachęty) oraz społecznego oddziaływania (edukacyjne), żeby przekonać przedsiębiorstwa do działań prospołecznych i proekologicznych“.
Kamil Sobolewski zwraca natomiast uwagę, że maksymalizacja zysku jest kategorią czysto teoretyczną i “nie jest narzucana żadnymi regulacjami. Zwykle przedsiębiorstwa realizują wiązkę różnych celów. Dobrowolność raportowania ESG jest wystarczająca”.